piątek, 13 listopada 2015

Rozdział I. Melodia kolejnego początku.

   Krople deszczu w martwym tańcu obijały się o szyby Hogwart Ekspresu. Uczniowie przysypiali, zmęczeni ciągnącą się w nieskończoność podróżą. Słońce chyliło się ku zachodowi, rzucając ostatnie promienie na mokre szyby. Kto wpatrywał się w ten pokaz, mógł dostrzec odbicie tęczy w życiodajnej cieczy. Był to prawdziwy pokaz dla romantycznych dusz i zwykła codzienność dla całej reszty.
Po korytarzach krążyli pierwszoroczni, zaciekawieni nawet czymś tak trywialnym jak podróż. Starsi uczniowie chcieli po prostu odpocząć.
Pierwszy września zawsze wyglądał tak samo. Wczesna pobudka, szybkie śniadanie, ostatnie pakowanie i szykowanie. Później pożegnanie, rozmowa z przyjaciółmi i nuda. Koszmarna, kilkugodzinna nuda.
Vedis Irma Melanie Black, uczennica piątego roku domu Slytherin, odgarnęła z twarzy kosmyki czarnych włosów. Była jedną z niewielu osób, które obserwowały grę świateł na szybie. Zaczynała kolejny rok w Hogwarcie, lecz wciąż pamiętała ten pierwszy, ten najważniejszy.
   Dwójka pierwszorocznych szła korytarzem pociągu. Ciemne obicia ścian były odrobinę przerażające, choć to rodzeństwo nie powinno mieć problemów z ciemnością. W końcu nosili nazwisko Black, a Black oznacza czerń. Ich dom rodzinny zawsze tonął w mroku. Rodzice kochali dyscyplinę, a za najważniejszą regułę uważali czystości krwi. Na drugim miejscu znalazł się bezwzględny zakaz śmiechu. Rodzeństwo śmiało się tylko w swoim towarzystwie, gdy rodzice nie mogli nic na to poradzić.
Syriusz pociągnął siostrę za nadgarstek, wchodząc do pierwszego wolnego przedziału jaki znalazł.
-Jedziemy do Hogwartu! – Zaśmiał się. Marzył o tym już od lat; o wyrwaniu się z domu, o wolności i poczucie bezgranicznej swobody. Poprawił szatę i posłał siostrze spojrzenie typowego, pewnego siebie arystokraty.
-Trochę się boję. – Dziewczyna przeniosła wzrok na okno. Miała czego. Wiedziała, że trafienie do innego domu niż Slytherin to automatyczne wykluczenie z rodziny. Nigdy też nie była z dala od swojego brata. Mieli już dwanaście lat i zawsze trzymali się blisko siebie. Jak na bliźnięta przystało.
- Vedis, przestań się wygłupiać. Ty się nigdy nie bałaś, a teraz będziesz takie głupoty opowiadać? – Przewrócił oczami. Kobiety.
- Żartowałam. Łatwo dajesz się nabrać. Dusza Puchona. – Pokazała mu język. 
Lubili stroić sobie z siebie żarty. Jak to dzieci. Chociaż…
To się miało nigdy nie zmienić.
   Ślizgonka potrząsnęła głową. Wspomnienia to głupota. Nie ma co się rozdrabniać, w końcu co było to nigdy nie wróci. Jej brat był zdrajcą rodziny, oficjalnie nie mogła z nim nawet rozmawiać.  To co oficjalne nie zawsze jest tym co prawdziwe.
- Vedis, idiotko, mogłabyś czasem słuchać co się do ciebie mówi? – Bellatrix spojrzała na kuzynkę wyraźnie zirytowana.
- Wybacz, co mówiłaś o tym Śmierciożercy?
Młodsza panna Black uśmiechnęła się zmieszana. Średnio interesowały ją wynurzenia miłosne i życie erotyczne dziewczyny. Zresztą nawet siostry Belli  nie były zbytnio zaciekawione słuchaniem o kolejnej upojnej nocy.
- Mówiłam, że…  
Vedis znów straciła kontakt z otoczeniem.  Przyjrzała się swoim towarzyszom. Narcyza malowała paznokcie, Andromeda próbowała czytać książkę, Severus przeglądał notatki z poprzedniego roku. Tylko Lucjusza i Katniss jak zwykle gdzieś wcięło.
   Każdy z tego grona był sam w sobie sensacją, lecz w siódemkę stanowili główne grono Slytherinu. Zawsze mieli dookoła siebie wianuszek słuchaczy i wielbicieli. Była to złudna i niewdzięczna sława, ale jednak sława.
  Grupie przewodziła rzecz jasna Katniss. Nikt oficjalnie nie znał jej nazwiska, choć słynna grupa doznała zaszczytu otrzymania tejże informacji. Panna Riddle, bo tak właśnie się ów dziewczyna nazywała, była córką samego Czarnego Lorda. Miała długie do pasa białe, proste włosy i czerwone jak krew oczy. Była niebezpieczna i niesamowicie piękna.  Nikt nie śmiał się jej sprzeciwić, a jedno słowo stawiało cały dom węża w stan gotowości. W końcu dziedziczce Slytherina się nie odmawia.
  Kolejny w hierarchii był Lucjusz Malfoy. Blondwłosy arystokrata o chłodnych, błękitnych oczach.  Nie miał żadnych  skrupułów ,nienawidził szlam i pragnął oczyszczenia czarodziejskiego świata. Ze wszystkich rodów magicznych, to właśnie Malfoyowie szczycili się najbardziej czystą, wręcz nieskazitelną krwią. Kobiety duszę diabłu chciały oddać za choć jedno spojrzenie tego pana.
   Siostry Black; Bellatrix, Narcyza i Andromeda, cieszyły się mniejszą sławą niż tamta dwójka.  Czarnowłosa Bella była obecna na każdej imprezie, wiedziała wszystko o wszystkich i kłóciła się niemal z każdym. Blondynka Narcyza szybko stała się dziewczyną Lucjusza. Miała niesamowite wyczucie w sprawach mody, wyrafinowany styl i godność arystokratki. Andromeda żałowała przydziału do Slytherinu. Chciała jedynie świętego spokoju i paru chwil na czytanie. Nie zawsze to otrzymywała. Swoim brązowym włosom pozwoliła stworzyć swoistą puszczę, więc często używała ich jako zasłony.
   Severus Snape, tłustowłosa ofiara Gryfonów, był chłopakiem Katniss. Dziewczyna chroniła go przed całym światem,  a ten w ciszy jej blasku uczył się. Zapamiętywał setki przepisów, tworzył własne. Marzył o byciu mistrzem eliksirów i zemście na swojej pierwszej miłości, Lily Evans.
  Ostatnią z tego grona była Vedis. Załapała się do grupy przez nazwisko, elokwencję i oponowanie. Nikt w Hogwarcie nigdy nie widział jej łez czy strachu. Nikt nie miał pojęcia o czym myśli. Nie było reguły, której by nie złamała. Nie było kłopotów, w które by się nie wpakowała i rzeczy której by nie wiedziała. Miała włosy ledwie do ramion, bo żadne zaklęcie nie umiało ich wyprostować. Loki, fale i faleczki splatały je w czarny kłębek, który rzadko kiedy pozwalał się ogarnąć.  Oczy dziewczyny stanowiły prawdziwą zagadkę dla zapatrzonych w nie mężczyzn – lawendowy fiolet, otoczony wyjątkowo długimi rzęsami. Na szyi zawsze nosiła obrożę, przez co dzieciakom zdarzało się szczekać na jej widok. Zawsze wtedy jej odpowiedzią było jedynie krótkie miauknięcie.
   To grono było niezwykłe. Trzymali się razem, choć nie było między nimi przyjaźni. Rywalizowali o oceny, względy i uznanie. Bliżej było im już do miana wrogów.
- Idę się przejść. – Ve wyszła z przedziału. Już i tak byli prawie na miejscu,  a ona miała serdecznie dość tej duchoty.
- Jak zgadniesz kto ,to dostaniesz ciastko. – Znajomy głos natychmiast wyrwał ją z letargu. Poczuła dotyk zimnych dłoni na oczach. Zaśmiała się beztrosko.
- No królową Anglii to ty nie będziesz, Łapciu – parsknęła i odwróciła się, wpadając prosto w ramiona swego bliźniaka. Widzieli się rano, a już zdążyli się za sobą stęsknić.
- Co tam słychać w gnieździe demonów? – Chłopak pociągnął ją za schludnie zawiązany krawat. Spojrzał jej w oczy i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Właściwie oczy były jedyną rzeczą która owe bliźnięta różniła. Syriusz miał je szare.
- Daj ty mi spokój. W Azkabanie byłoby weselej.
- Kiedy dasz się w końcu namówić na poznanie moich przyjaciół? – Iskierki przebiegły przez oczy panicza Black. Coś kombinował, to było oczywiste.
- Już widzę jak Gryfonii chętnie poznają Ślizgonkę. A tam za oknem jedzie czołg. Różowy i radziecki – prychnęła. Zawsze ta sama śpiewka. Kto by pomyślał, że miała bardziej osobiste powody by unikać spotkania z Huncwotami?
- Nie czołg, tylko jutro w pokoju życzeń, Kiciu. I nie ma zmiłuj.  Szesnasta ci pasuje? – Uroczy uśmiech.  Dziewczyna tylko westchnęła i kiwnęła głową. Chyba właśnie się zgodziła.  I nie żeby coś, ale wcale jej się to nie podobało.
   Gdy pociąg zatrzymał się na stacji Hogsmade, tłum uczniów niemal wypadł z pociągu. Wszyscy chcieli dorwać się do pachnącego i gorącego jedzenia z zamkowej kuchni. Istny raj. Najpierw jednak musiał odbyć się przydział pierwszorocznych.
   Vedis potarła dłonią ramię, które uporczywie szczypało i przypominało o swojej obecności. Wbiła wzrok w grono nowych uczniów, pozwalając sobie na kolejną retrospekcję.
  - I tak trafimy do Slytherinu, także równie dobrze moglibyśmy nie iść na tę całą ceremonie. – Syriusz cały czas rozglądał się dookoła, zafascynowany wszystkim po kolei. Jak wcześniej powiedział, domu i tak był już pewny, więc czym tu się przejmować?
- Syriusz, nie rób nam tego, masz być w Gryffindorze – James Potter, jeden z  trójki chłopców poznanych przez rodzeństwo w pociągu, posłał mu smutne spojrzenie. Syriusz machnął ręką. Byłoby nieźle, ale na to i tak nie było szans.
- Przestań, takie rzeczy się nie dzieją.
- Zobaczysz, wszystko jest możliwe.
- Nie, nie jest.
- Tak.
- Nie.
- Znajdźcie sobie poważniejszy powód  do dyskusji, na to i tak nie macie wpływu. – Vedis gwałtownie przerwała rozważania chłopców. Zrobiła krok do przodu i zapewne wylądowałaby na tyłku na środku wielkiej Sali, gdyby Remus Lupin nie postanowił jej łaskawie złapać.  – Dzięki – rzuciła pośpiesznie, na co jej zbawiciel odpowiedział tylko uśmiechem. Było coś znajomego w jego spojrzeniu, choć w chwili obecnej dziewczyna nie mogła sobie przypomnieć co.
Lupin zaczął się bawić wstążką, którą od lat nosił w kieszeni.
Rozmyślania dzieci przerwała wicedyrektorka.
- Syriusz Black! – Czarnowłosy słysząc swe nazwisko pewnym krokiem podszedł do profesor McGonagall. Nagle zaczął się wahać.
A co, jeśli rozdzielą go z siostrą?
A jak nie tragi do Slytherinu i go wydziedziczą?
A może od razu zabiją?
- Gryffindor! – Tego nie spodziewał się nikt, poza wspomnianym wcześniej Potterem. Syriusza sparaliżowało. Jasne, cieszył się. Ba, chyba nigdy jeszcze nie był tak szczęśliwy. Ale to był szok. Szok i zapowiedź problemów. Zerknął na siostrę. Już nie ma szans, by byli w jednym domu. Żadnych.
- Vedis Black!
Jedyne co przyszło dziewczynie do głowy nie nadaje się do widoku publicznego. Umarł w butach. Podeszła do stołka i zacisnęła mocno oczy. Głupia tiara.
To nie miało żadnego sensu. Nic.
- Slytherin!
Zbiegła do swojego nowego domu i mocno zagryzła wargę. Rozdzielanie bliźniąt powinno być nielegalne. Przecież ona sobie bez niego nie poradzi. Zerknęła na stół Gryfonów. Brat posłał jej przepraszające spojrzenie. Teraz mieli problem.
   - Mniejszy problem, niż się na początku wydawało – szepnęła do siebie. Teraz też spojrzała na stół Gryfonów. Nie było tak tragicznie. Przynajmniej w tej jednej kwestii.
   Rolą prefektów było odprowadzenie młodszych uczniów do dormitoriów. Cała reszta teoretycznie mogła robić co chciała. Czarny kot przemierzał korytarze, obserwując co zmieniło się przez ostatnie dwa miesiące. Ciemność okalała już niemal cały budynek, powoli zapadała cisza. Pojedyncze mruknięcia kota przerwały spokój.
 Remus Lupin stał przy jednym z wielkich okien. Czuł się niepewnie, gdy blask księżyca oblewał jego twarz. Pomimo, że nie była to pełnia, światło budziło w nim niepokój i odrazę. Nagle poczuł, jak o jego nogę ociera się miękkie futerko. Spojrzał w dół.
- Co jest, mruczek? – Zapytał, biorąc futrzaka na ręce. Zamyślił się. Jaki właściciel puścił swoje zwierzę samo w noc? To nie miało większego sensu.
Kot zaczął mruczeć na skutek dotyku Remusa, księżyc kontynuował swą wędrówkę po niebie, a Hogwart powoli usypiał.
Śnij, kraino magii. Niech sen zregeneruje twe siły.
Śnij, śpij.

Bądź gotowa na to, co dopiero nadejdzie. 
__________________________________________
Długość nie zachwyca, przepraszam. Akcja mega monotonna, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Pierwsze rozdziały zawsze są najgorsze.
Nox.

5 komentarzy:

  1. Nie mogę się doczekać kolejnego *.*
    Jestem strasznie ciekawa spotkania Vedis z Huncwotami <3
    Świetnie piszesz ;) życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. No powiem Ci, że spodziewałam się tego, że to będzie dobre widząc twoje posty na mojej stronie, mimo to jestem zaskoczona. Bardzo przyjemnie się to czyta, masz świetny styl pisania, taki lekki. Historia Vedis i reszty już zdążyła mnie zaciekawić, a z racji tego, że jestem Ślizgonką i lubię czytać wszystko, co dotyczy tego wspaniałego domu, to na pewno będę tu częstym gościem. Wydajesz się być osobą hmm nietuzinkową i myślę, że to opowiadanie też takie będzie. Co do rozdziału nie rzucił mi się w oczy żaden błąd, dobrze wplotłaś w całość retrospekcję Vedis. Rzadko kiedy pierwsze rozdziały są dobre, zazwyczaj są na prawdę nudne i przeczytawszy kilka pierwszych zdań ma się ochotę je pominąć, a twój wydaję się być ciekawym wprowadzeniem w całą historię. Bardzo zaciekawiła mnie Katniss, z opisu można wywnioskować, że będzie to władcza i silna dziewczyna, a ja bardzo lubię takie postaci. Podoba mi się to, że nie chcesz ślizgońskiej grupy przedstawić jako paczki wielkich przyjaciół, która wspiera się we wszystkim i bezgranicznie sobie ufa, lecz raczej jako osoby, które ze względu na swoje charaktery, a zwłaszcza pochodzenie są w pewien sposób na siebie skazane, że wydaję się to naturalne, że muszą się trzymać razem. Wybacz ten trochę niespójny i chaotyczny komentarz, ale mam pełno myśli w głowie po przeczytaniu tego rozdziału i chciałabym je wszystkie zawrzeć w tym komentarzu, a nieprzespana noc niestety nie pomaga mi w ich zebraniu i oto widać skutki. Pozdrawiam i życzę Ci duuużo weny. ~Dora Black Zabini Lestrange Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nigdy nie czytałam tak dobrego opowiadania!

    OdpowiedzUsuń
  5. Widziałam kilka literówek typu: "oponowanie" zamiast "opanowanie" czy "tragi" zamiast "trafi". Przecinków nawet nie próbowałam sprawdzać, bo to moja pięta achillesowa, ale raczej było wszystko w porządku. ;)
    Jestem bardzo zaintrygowana Twoją historią. Mimo że nie przepadam za czytaniem opowiadań umieszczonych w czasach Huncwotów, ale tutaj już wiem, że będę raczej stałą czytelniczką. W końcu moja niechęć pochodziła z tego, że spotykałam się z opisami przeżyć Lily i Jamesa, czegoś, czego Rowling nie opisała, pozostawiła wręcz białą plamę, którą każdy autor próbował na swój sposób zapełnić. I to mnie odrzucało, bo wiedziałam, że wszystko w końcu skończy się w Noc Duchów w Dolinie Godryka. Tutaj widzę, że kanon poszedł się utopić w jeziorze, wcześniej gubiąc się w Zakazanym Lesie. I to w ostatecznym rozrachunku przekonało mnie, by śledzić Twoją historię. Mam nadzieję, że lubisz długie komentarze, bo ja raczej z tych bardziej wygadanych osób, które skończą dopiero wtedy, kiedy wyczerpią temat. ;)
    Cieszę się, że Vedis (nawiasem mówiąc, to czemu ma takie długie imię i nazwisko? Nie wystarczyłoby zwykłe Vedis Irma Black? Nie, musiałaś jeszcze wcisnąć tam "Melanie". Przynajmniej da się to łatwo zapamiętać) i Syriusz nie zerwali kontaktu po przydzieleniu do innych domów. To może być całkiem zabawne, kiedy spotka się z pozostałą trójką Huncwotów. A propos jestem ciekawa, co masz w zanadrzu dla Petera Pettigrew. Będzie kanoniczny czy raczej postanowisz dać mu jakąś większą rolę? Albo spróbujesz zapoznać nas z jego powodami (nie wyobrażam sobie, że był na tyle tchórzliwy i zakłamany, by od tak pójść do Voldemorta). Jestem też ciekawa, jak ukażesz śmierciożerców i Czarnego Pana. Domyślam się, że utożsamiasz się z domem Slytherina, ale to nie równa się z poparciem dla Riddle'a. Dodałaś też postać jego córki, Katniss. Trochę trudno mi uwierzyć, że nikt nie pamięta jej nazwiska. Po pierwsze, musiała zostać przydzielona, a nawet jeśli jej nazwisko gdzieś się zapodziało po drodze, to nie sądzę, by nauczyciele zwracali się do niej per "Katniss" czy "panno Katniss". Ale dobra, nie czepiajmy się. ;)
    Ogółem jest bardzo dobrze i myślę, że będzie tylko lepiej i każdy kolejny rozdział będzie jeszcze bardziej fascynował i uzależniał. :)
    Życzę weny! :)
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń