Krople deszczu w martwym tańcu obijały się o
szyby Hogwart Ekspresu. Uczniowie przysypiali, zmęczeni ciągnącą się w
nieskończoność podróżą. Słońce chyliło się ku zachodowi, rzucając ostatnie
promienie na mokre szyby. Kto wpatrywał się w ten pokaz, mógł dostrzec odbicie
tęczy w życiodajnej cieczy. Był to prawdziwy pokaz dla romantycznych dusz i
zwykła codzienność dla całej reszty.
Po
korytarzach krążyli pierwszoroczni, zaciekawieni nawet czymś tak trywialnym jak
podróż. Starsi uczniowie chcieli po prostu odpocząć.
Pierwszy
września zawsze wyglądał tak samo. Wczesna pobudka, szybkie śniadanie, ostatnie
pakowanie i szykowanie. Później pożegnanie, rozmowa z przyjaciółmi i nuda.
Koszmarna, kilkugodzinna nuda.
Vedis Irma
Melanie Black, uczennica piątego roku domu Slytherin, odgarnęła z twarzy
kosmyki czarnych włosów. Była jedną z niewielu osób, które obserwowały grę
świateł na szybie. Zaczynała kolejny rok w Hogwarcie, lecz wciąż pamiętała ten
pierwszy, ten najważniejszy.
Dwójka
pierwszorocznych szła korytarzem pociągu. Ciemne obicia ścian były odrobinę
przerażające, choć to rodzeństwo nie powinno mieć problemów z ciemnością. W
końcu nosili nazwisko Black, a Black oznacza czerń. Ich dom rodzinny zawsze
tonął w mroku. Rodzice kochali dyscyplinę, a za najważniejszą regułę uważali
czystości krwi. Na drugim miejscu znalazł się bezwzględny zakaz śmiechu.
Rodzeństwo śmiało się tylko w swoim towarzystwie, gdy rodzice nie mogli nic na
to poradzić.
Syriusz pociągnął siostrę za
nadgarstek, wchodząc do pierwszego wolnego przedziału jaki znalazł.
-Jedziemy do Hogwartu! – Zaśmiał się.
Marzył o tym już od lat; o wyrwaniu się z domu, o wolności i poczucie
bezgranicznej swobody. Poprawił szatę i posłał siostrze spojrzenie typowego,
pewnego siebie arystokraty.
-Trochę się boję. – Dziewczyna przeniosła
wzrok na okno. Miała czego. Wiedziała, że trafienie do innego domu niż
Slytherin to automatyczne wykluczenie z rodziny. Nigdy też nie była z dala od
swojego brata. Mieli już dwanaście lat i zawsze trzymali się blisko siebie. Jak
na bliźnięta przystało.
- Vedis, przestań się wygłupiać. Ty
się nigdy nie bałaś, a teraz będziesz takie głupoty opowiadać? – Przewrócił oczami.
Kobiety.
- Żartowałam. Łatwo dajesz się
nabrać. Dusza Puchona. – Pokazała mu język.
Lubili stroić sobie z siebie żarty.
Jak to dzieci. Chociaż…
To się miało nigdy nie zmienić.
Ślizgonka potrząsnęła głową. Wspomnienia to
głupota. Nie ma co się rozdrabniać, w końcu co było to nigdy nie wróci. Jej
brat był zdrajcą rodziny, oficjalnie nie mogła z nim nawet rozmawiać. To co oficjalne nie zawsze jest tym co prawdziwe.
- Vedis,
idiotko, mogłabyś czasem słuchać co się do ciebie mówi? – Bellatrix spojrzała
na kuzynkę wyraźnie zirytowana.
- Wybacz, co
mówiłaś o tym Śmierciożercy?
Młodsza panna
Black uśmiechnęła się zmieszana. Średnio interesowały ją wynurzenia miłosne i
życie erotyczne dziewczyny. Zresztą nawet siostry Belli nie były zbytnio zaciekawione słuchaniem o
kolejnej upojnej nocy.
- Mówiłam,
że…
Vedis znów
straciła kontakt z otoczeniem. Przyjrzała
się swoim towarzyszom. Narcyza malowała paznokcie, Andromeda próbowała czytać
książkę, Severus przeglądał notatki z poprzedniego roku. Tylko Lucjusza i
Katniss jak zwykle gdzieś wcięło.
Każdy z tego grona był sam w sobie sensacją,
lecz w siódemkę stanowili główne grono Slytherinu. Zawsze mieli dookoła siebie
wianuszek słuchaczy i wielbicieli. Była to złudna i niewdzięczna sława, ale
jednak sława.
Grupie przewodziła rzecz jasna Katniss. Nikt
oficjalnie nie znał jej nazwiska, choć słynna grupa doznała zaszczytu otrzymania
tejże informacji. Panna Riddle, bo tak właśnie się ów dziewczyna nazywała, była
córką samego Czarnego Lorda. Miała długie do pasa białe, proste włosy i
czerwone jak krew oczy. Była niebezpieczna i niesamowicie piękna. Nikt nie śmiał się jej sprzeciwić, a jedno
słowo stawiało cały dom węża w stan gotowości. W końcu dziedziczce Slytherina
się nie odmawia.
Kolejny w hierarchii był Lucjusz Malfoy.
Blondwłosy arystokrata o chłodnych, błękitnych oczach. Nie miał żadnych skrupułów ,nienawidził szlam i pragnął
oczyszczenia czarodziejskiego świata. Ze wszystkich rodów magicznych, to
właśnie Malfoyowie szczycili się najbardziej czystą, wręcz nieskazitelną krwią.
Kobiety duszę diabłu chciały oddać za choć jedno spojrzenie tego pana.
Siostry Black; Bellatrix, Narcyza i
Andromeda, cieszyły się mniejszą sławą niż tamta dwójka. Czarnowłosa Bella była obecna na każdej
imprezie, wiedziała wszystko o wszystkich i kłóciła się niemal z każdym.
Blondynka Narcyza szybko stała się dziewczyną Lucjusza. Miała niesamowite
wyczucie w sprawach mody, wyrafinowany styl i godność arystokratki. Andromeda
żałowała przydziału do Slytherinu. Chciała jedynie świętego spokoju i paru
chwil na czytanie. Nie zawsze to otrzymywała. Swoim brązowym włosom pozwoliła
stworzyć swoistą puszczę, więc często używała ich jako zasłony.
Severus Snape, tłustowłosa ofiara Gryfonów,
był chłopakiem Katniss. Dziewczyna chroniła go przed całym światem, a ten w ciszy jej blasku uczył się.
Zapamiętywał setki przepisów, tworzył własne. Marzył o byciu mistrzem eliksirów
i zemście na swojej pierwszej miłości, Lily Evans.
Ostatnią z tego grona była Vedis. Załapała
się do grupy przez nazwisko, elokwencję i oponowanie. Nikt w Hogwarcie nigdy
nie widział jej łez czy strachu. Nikt nie miał pojęcia o czym myśli. Nie było
reguły, której by nie złamała. Nie było kłopotów, w które by się nie wpakowała
i rzeczy której by nie wiedziała. Miała włosy ledwie do ramion, bo żadne
zaklęcie nie umiało ich wyprostować. Loki, fale i faleczki splatały je w czarny
kłębek, który rzadko kiedy pozwalał się ogarnąć. Oczy dziewczyny stanowiły prawdziwą zagadkę
dla zapatrzonych w nie mężczyzn – lawendowy fiolet, otoczony wyjątkowo długimi
rzęsami. Na szyi zawsze nosiła obrożę, przez co dzieciakom zdarzało się szczekać
na jej widok. Zawsze wtedy jej odpowiedzią było jedynie krótkie miauknięcie.
To grono było niezwykłe. Trzymali się razem,
choć nie było między nimi przyjaźni. Rywalizowali o oceny, względy i uznanie.
Bliżej było im już do miana wrogów.
- Idę się
przejść. – Ve wyszła z przedziału. Już i tak byli prawie na miejscu, a ona miała serdecznie dość tej duchoty.
- Jak
zgadniesz kto ,to dostaniesz ciastko. – Znajomy głos natychmiast wyrwał ją z
letargu. Poczuła dotyk zimnych dłoni na oczach. Zaśmiała się beztrosko.
- No królową
Anglii to ty nie będziesz, Łapciu – parsknęła i odwróciła się, wpadając prosto
w ramiona swego bliźniaka. Widzieli się rano, a już zdążyli się za sobą
stęsknić.
- Co tam
słychać w gnieździe demonów? – Chłopak pociągnął ją za schludnie zawiązany
krawat. Spojrzał jej w oczy i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Właściwie oczy były
jedyną rzeczą która owe bliźnięta różniła. Syriusz miał je szare.
- Daj ty mi
spokój. W Azkabanie byłoby weselej.
- Kiedy dasz
się w końcu namówić na poznanie moich przyjaciół? – Iskierki przebiegły przez
oczy panicza Black. Coś kombinował, to było oczywiste.
- Już widzę
jak Gryfonii chętnie poznają Ślizgonkę. A tam za oknem jedzie czołg. Różowy i
radziecki – prychnęła. Zawsze ta sama śpiewka. Kto by pomyślał, że miała
bardziej osobiste powody by unikać spotkania z Huncwotami?
- Nie czołg,
tylko jutro w pokoju życzeń, Kiciu. I nie ma zmiłuj. Szesnasta ci pasuje? – Uroczy uśmiech. Dziewczyna tylko westchnęła i kiwnęła głową.
Chyba właśnie się zgodziła. I nie żeby
coś, ale wcale jej się to nie podobało.
Gdy pociąg zatrzymał się na stacji Hogsmade,
tłum uczniów niemal wypadł z pociągu. Wszyscy chcieli dorwać się do pachnącego
i gorącego jedzenia z zamkowej kuchni. Istny raj. Najpierw jednak musiał odbyć
się przydział pierwszorocznych.
Vedis potarła dłonią ramię, które uporczywie
szczypało i przypominało o swojej obecności. Wbiła wzrok w grono nowych
uczniów, pozwalając sobie na kolejną retrospekcję.
- I tak
trafimy do Slytherinu, także równie dobrze moglibyśmy nie iść na tę całą
ceremonie. – Syriusz cały czas rozglądał się dookoła, zafascynowany wszystkim
po kolei. Jak wcześniej powiedział, domu i tak był już pewny, więc czym tu się
przejmować?
- Syriusz, nie rób nam tego, masz być
w Gryffindorze – James Potter, jeden z
trójki chłopców poznanych przez rodzeństwo w pociągu, posłał mu smutne
spojrzenie. Syriusz machnął ręką. Byłoby nieźle, ale na to i tak nie było
szans.
- Przestań, takie rzeczy się nie
dzieją.
- Zobaczysz, wszystko jest możliwe.
- Nie, nie jest.
- Tak.
- Nie.
- Znajdźcie sobie poważniejszy
powód do dyskusji, na to i tak nie macie
wpływu. – Vedis gwałtownie przerwała rozważania chłopców. Zrobiła krok do
przodu i zapewne wylądowałaby na tyłku na środku wielkiej Sali, gdyby Remus
Lupin nie postanowił jej łaskawie złapać.
– Dzięki – rzuciła pośpiesznie, na co jej zbawiciel odpowiedział tylko
uśmiechem. Było coś znajomego w jego spojrzeniu, choć w chwili obecnej
dziewczyna nie mogła sobie przypomnieć co.
Lupin zaczął się bawić wstążką, którą
od lat nosił w kieszeni.
Rozmyślania dzieci przerwała
wicedyrektorka.
- Syriusz Black! – Czarnowłosy słysząc
swe nazwisko pewnym krokiem podszedł do profesor McGonagall. Nagle zaczął się
wahać.
A co, jeśli rozdzielą go z siostrą?
A jak nie tragi do Slytherinu i go
wydziedziczą?
A może od razu zabiją?
- Gryffindor! – Tego nie spodziewał
się nikt, poza wspomnianym wcześniej Potterem. Syriusza sparaliżowało. Jasne,
cieszył się. Ba, chyba nigdy jeszcze nie był tak szczęśliwy. Ale to był szok.
Szok i zapowiedź problemów. Zerknął na siostrę. Już nie ma szans, by byli w
jednym domu. Żadnych.
- Vedis Black!
Jedyne co przyszło dziewczynie do
głowy nie nadaje się do widoku publicznego. Umarł w butach. Podeszła do stołka
i zacisnęła mocno oczy. Głupia tiara.
To nie miało żadnego sensu. Nic.
- Slytherin!
Zbiegła do swojego nowego domu i
mocno zagryzła wargę. Rozdzielanie bliźniąt powinno być nielegalne. Przecież
ona sobie bez niego nie poradzi. Zerknęła na stół Gryfonów. Brat posłał jej
przepraszające spojrzenie. Teraz mieli problem.
- Mniejszy problem, niż się na początku
wydawało – szepnęła do siebie. Teraz też spojrzała na stół Gryfonów. Nie było
tak tragicznie. Przynajmniej w tej jednej kwestii.
Rolą prefektów było odprowadzenie młodszych
uczniów do dormitoriów. Cała reszta teoretycznie mogła robić co chciała. Czarny
kot przemierzał korytarze, obserwując co zmieniło się przez ostatnie dwa
miesiące. Ciemność okalała już niemal cały budynek, powoli zapadała cisza.
Pojedyncze mruknięcia kota przerwały spokój.
Remus Lupin stał przy jednym z wielkich okien.
Czuł się niepewnie, gdy blask księżyca oblewał jego twarz. Pomimo, że nie była
to pełnia, światło budziło w nim niepokój i odrazę. Nagle poczuł, jak o jego
nogę ociera się miękkie futerko. Spojrzał w dół.
- Co jest, mruczek?
– Zapytał, biorąc futrzaka na ręce. Zamyślił się. Jaki właściciel puścił swoje
zwierzę samo w noc? To nie miało większego sensu.
Kot zaczął mruczeć
na skutek dotyku Remusa, księżyc kontynuował swą wędrówkę po niebie, a Hogwart
powoli usypiał.
Śnij, kraino
magii. Niech sen zregeneruje twe siły.
Śnij, śpij.
Bądź gotowa
na to, co dopiero nadejdzie.
__________________________________________
Długość nie zachwyca, przepraszam. Akcja mega monotonna, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Pierwsze rozdziały zawsze są najgorsze.
Nox.
Nie mogę się doczekać kolejnego *.*
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa spotkania Vedis z Huncwotami <3
Świetnie piszesz ;) życzę weny
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo powiem Ci, że spodziewałam się tego, że to będzie dobre widząc twoje posty na mojej stronie, mimo to jestem zaskoczona. Bardzo przyjemnie się to czyta, masz świetny styl pisania, taki lekki. Historia Vedis i reszty już zdążyła mnie zaciekawić, a z racji tego, że jestem Ślizgonką i lubię czytać wszystko, co dotyczy tego wspaniałego domu, to na pewno będę tu częstym gościem. Wydajesz się być osobą hmm nietuzinkową i myślę, że to opowiadanie też takie będzie. Co do rozdziału nie rzucił mi się w oczy żaden błąd, dobrze wplotłaś w całość retrospekcję Vedis. Rzadko kiedy pierwsze rozdziały są dobre, zazwyczaj są na prawdę nudne i przeczytawszy kilka pierwszych zdań ma się ochotę je pominąć, a twój wydaję się być ciekawym wprowadzeniem w całą historię. Bardzo zaciekawiła mnie Katniss, z opisu można wywnioskować, że będzie to władcza i silna dziewczyna, a ja bardzo lubię takie postaci. Podoba mi się to, że nie chcesz ślizgońskiej grupy przedstawić jako paczki wielkich przyjaciół, która wspiera się we wszystkim i bezgranicznie sobie ufa, lecz raczej jako osoby, które ze względu na swoje charaktery, a zwłaszcza pochodzenie są w pewien sposób na siebie skazane, że wydaję się to naturalne, że muszą się trzymać razem. Wybacz ten trochę niespójny i chaotyczny komentarz, ale mam pełno myśli w głowie po przeczytaniu tego rozdziału i chciałabym je wszystkie zawrzeć w tym komentarzu, a nieprzespana noc niestety nie pomaga mi w ich zebraniu i oto widać skutki. Pozdrawiam i życzę Ci duuużo weny. ~Dora Black Zabini Lestrange Malfoy
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie czytałam tak dobrego opowiadania!
OdpowiedzUsuńWidziałam kilka literówek typu: "oponowanie" zamiast "opanowanie" czy "tragi" zamiast "trafi". Przecinków nawet nie próbowałam sprawdzać, bo to moja pięta achillesowa, ale raczej było wszystko w porządku. ;)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo zaintrygowana Twoją historią. Mimo że nie przepadam za czytaniem opowiadań umieszczonych w czasach Huncwotów, ale tutaj już wiem, że będę raczej stałą czytelniczką. W końcu moja niechęć pochodziła z tego, że spotykałam się z opisami przeżyć Lily i Jamesa, czegoś, czego Rowling nie opisała, pozostawiła wręcz białą plamę, którą każdy autor próbował na swój sposób zapełnić. I to mnie odrzucało, bo wiedziałam, że wszystko w końcu skończy się w Noc Duchów w Dolinie Godryka. Tutaj widzę, że kanon poszedł się utopić w jeziorze, wcześniej gubiąc się w Zakazanym Lesie. I to w ostatecznym rozrachunku przekonało mnie, by śledzić Twoją historię. Mam nadzieję, że lubisz długie komentarze, bo ja raczej z tych bardziej wygadanych osób, które skończą dopiero wtedy, kiedy wyczerpią temat. ;)
Cieszę się, że Vedis (nawiasem mówiąc, to czemu ma takie długie imię i nazwisko? Nie wystarczyłoby zwykłe Vedis Irma Black? Nie, musiałaś jeszcze wcisnąć tam "Melanie". Przynajmniej da się to łatwo zapamiętać) i Syriusz nie zerwali kontaktu po przydzieleniu do innych domów. To może być całkiem zabawne, kiedy spotka się z pozostałą trójką Huncwotów. A propos jestem ciekawa, co masz w zanadrzu dla Petera Pettigrew. Będzie kanoniczny czy raczej postanowisz dać mu jakąś większą rolę? Albo spróbujesz zapoznać nas z jego powodami (nie wyobrażam sobie, że był na tyle tchórzliwy i zakłamany, by od tak pójść do Voldemorta). Jestem też ciekawa, jak ukażesz śmierciożerców i Czarnego Pana. Domyślam się, że utożsamiasz się z domem Slytherina, ale to nie równa się z poparciem dla Riddle'a. Dodałaś też postać jego córki, Katniss. Trochę trudno mi uwierzyć, że nikt nie pamięta jej nazwiska. Po pierwsze, musiała zostać przydzielona, a nawet jeśli jej nazwisko gdzieś się zapodziało po drodze, to nie sądzę, by nauczyciele zwracali się do niej per "Katniss" czy "panno Katniss". Ale dobra, nie czepiajmy się. ;)
Ogółem jest bardzo dobrze i myślę, że będzie tylko lepiej i każdy kolejny rozdział będzie jeszcze bardziej fascynował i uzależniał. :)
Życzę weny! :)
Pozdrawiam,
Cassie :)
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com