sobota, 28 listopada 2015

Rozdział IV. Powiedz mi, która historia jest prawdziwa?

 Czarnowłosa dziewczynka kurczowo zaciskała dłonie na marmurowym parapecie. Wpatrywała się w księżyc, trzęsąc się z zimna. Nie wiedziała, gdzie jest. Była przerażona, samotna i zagubiona. Gdzieś w oddali wyły wilki. A może to nie były zwykłe wilki?
Dziewczynka skuliła się na ziemi. Chciała do domu. Do mamy. Do taty. Do braciszka.
Załkała żałośnie i zamknęła oczy. Zerwała się z ziemi dopiero gdy usłyszała huk.
- Przemyślałaś swoje zachowanie?
- Tak – szepnęła, wpatrując się w mężczyznę. Przybysz posłał jej szyderczy uśmiech i wyciągnął do niej dłoń.
- Będziesz mi służyć?
- Niczego nie przysięgnę.
- Nie musisz. Obiecaj.
Dziecko zawahało się. Ciało wciąż bolało ją po zaklęciu tego okropnego pana. Zadygotała, lecz po chwili wstała i ujęła jego dłoń.
- Nie skrzywdzisz nikogo z mojej rodziny?
- Nie.
- W takim razie obiecuję.
Vedis zerwała się z łóżka. Odetchnęła  głęboko. Znowu sen. Znowu cholerny sen.  
Opadła na poduszkę i znów zamknęła oczy. Minął miesiąc od początku roku szkolnego. Miesiąc kłamstw i oszustw. Miesiąc koszmarów i cholernego bólu.
- Zabiję się kiedyś – wymruczała w poduszkę. To tyle z jej spania.  Nie pamiętała już, kiedy ostatni raz się wyspała. Pobudki w środku nosy, wspomnienia i koszmary. Nie no, wesoło było.
Dziewczyna złapała kilka podręczników i wyszła z dormitorium. Usiadła na kanapie i zaczęła przeglądać ostatnie tematy z eliksirów.
- Znowu nie śpisz po nocach? – Do uszu dziewczyny dobiegł głos jej młodszej siostry. Vedis wymusiła uśmiech, patrząc na dziewczynę. Była dopiero na pierwszym roku, miała przed sobą cały świat i żaden zasrany Lord do niczego jej nie zmuszał. Vedis jej zazdrościła. Zazdrościła wolności.
- Amelio, wolałabym, żebyś wróciła do swojego dormitorium. Zaśpisz na zaklęcia, kochanie.
- Nie zaśpię. – Młodsza z panien Black podeszła do siostry i usiadła jej na kolanach. Vedis wtuliła nos w jej włoski i westchnęła. Zapowiadała się długa noc.
***
- Ziemia do  Vedis. – Syriusz pomachał ręką przed oczami siostry, na chwilę odrywając się od partii szachów z Remusem. – Wszystko gra?
- Nie musisz o to pytać co pięć minut – odparła przewracając oczami i sięgając po kolejną czekoladkę.
Spotkania Huncwotów odbywały się każdego popołudnia w pokoju życzeń. Musieli się dużo bardziej ukrywać, odkąd  Vedis się na nich pojawiała, ale jakoś sobie radzili. Większość grupy szybko przyzwyczaiła się do obecności dziewczyny.
- Te, żmija, skoro już tu siedzisz, to podałabyś nam jakieś informacje o ślizgonach.
Evans podniosła się z kanapy i podeszła do panny Black. Spojrzała na nią z pogardą i oczekiwaniem. Czarnowłosa westchnęła.
- Po pierwsze,  panno Evans, po takim czasie powinnaś już zapamiętać moje imię, lub chociaż cholerne nazwisko. I lepiej to zrób, bo wolałabym uniknąć nazywania cię per szlamą.
Na dźwięk ostatniego słowa James momentalnie złapał Lily za rękę. Syriusz z niepokojem spojrzał na Remusa, który jedynie wzruszył ramionami. Przecież Vedis nic złego nie powiedziała. Jeszcze.
- Po drugie, nie będę robić za szpiega, czy to w tę czy w tamtą stronę. Jak będzie coś zagrażającego komukolwiek, to pierwsi się o tym dowiecie.
Vedis wstała. Próbowała zaufać Huncwotom, ale nie potrafiła.Uwielbiała ich, ale przez Lily cały czas czuła do tej grupki dystans. Trwała w tym tylko ze względy na Syriusza.
- Pójdę już, dobranoc.
Wyszła z pokoju życzeń. Chłodny wiatr delikatnie owiał jej twarzy, przywodząc na myśl spokój i bezpieczeństwo.
Bezpieczeństwo. Czy ona mogła wprost powiedzieć „tak, wiem co to znaczy”? Skłamałaby wtedy, a przecież nie wolno opowiadać kłamstw.
Zamknęła oczy, pozwalając wspomnieniu zmieszać się z otaczającą ją teraźniejszością.
- Lordzie, wiem, że mnie wybrałeś, ale wciąż nie wiem do czego.
Nastoletnia dziewczyna, która następnego dnia miała pierwszy raz pójść do Hogwartu, stała przed swym „panem”. Jej twarz i postawa nie zdradzały żadnych emocji.
- Mówiłem. Masz powstrzymać mą zagładę. Tak mówi wieszczka. Nie słuchasz mnie.
Mężczyzna uniósł różdżkę. Po chwili w komnacie rozległ się krzyk.
Potrząsnęła głową. Nieważne.
Nieważne. Zupełnie nieważne.
***                        
Katniss stanęła na środku pokoju wspólnego. Wygłaszała właśnie kolejne wielkie przemówienie, gdy do sali weszła Vedis Black. Panienka Riddle zmrużyła oczy. Cholerna dziewczyna. Nienawiść do tej pseudo-ślizgonki rosła w Kat z dnia na dzień. Widząc ją musiała zaciskać dłoń na różdżce. A jednak musiała ją tolerować.
- Ve, skarbie, chodź do nas.
- Po co?
Black podeszła do wołającej ją Katniss. Mamrocząc pod nosem przekleństwa rzuciła się na kanapę.
Pokój wspólny Slytherinu niemal natychmiastowo opustoszał.
- Mam do ciebie jedno pytanie, słoneczko. Po czyjej ty do cholery jesteś stronie? Dalej nie złożyłaś przysięgi. Ręka wciąż boli?
Riddle nawlekła kosmyk swych włosów na różdżkę. Serce Vedis zadrżało. Dziewczyna znała konsekwencje swoich wyborów. Tu nie chodziło o nią. Gdyby chodziło o nią już dawno dałaby się zabić. Gdyby, do cholery.
- Nie złożę przysięgi, Riddle.
- Mój ojciec..
- W dupie mam twojego ojca. Jestem mu wierna,  ale nie złożę żadnej zasranej przysięgi. Skoro mnie tak bardzo potrzebuje, obejdzie się bez niej.
Słodki uśmiech nie schodził z twarzy Vedis. Grała na zwłokę. Kończyły jej się pomysły.
Przeczesała palcami włosy i szepnęła zaklęcie. Niewielki  ptaszek o białych jak śnieg piórkach wylądował na ramieniu Katniss. Black wstała i wyjęła różdżkę.
- Avada kedavra – prychnęła, a gdy ptak padł martwy, przerwała rozmowę  i z trzaśnięciem drzwiami wyszła z pokoju. Spojrzała na swoją różdżkę z obrzydzeniem. Nienawidziła tych słów. Tak samo, jak nienawidziła swojego nazwiska, listów od rodziców i świadomości, że musi dokonać zdrady. Jeszcze nie wiedziała jakiej. Nie miała  pojęcia na czym będzie opierało się zło które wyrządzi. Ale wiedziała, że ktoś zginie. Wiedziała, że ten trzymany przez nią w dłoni kawałek drewna, kiedyś zabije człowieka. Prędzej czy później odbierze prawdzie życie, a nie tylko wyczarowanego ptaszka.
Wyjęła z kieszeni spinkę i spięła włosy. Przeznaczenie to szmata, a nadzieja okrutna dziwka, którą może mieć każdy. Ale dziwka to nic więcej jak chwilowa przyjemność, nie daje nic prawdziwego.
- Remusie…
Dziewczyna podeszła do stojącego na korytarzu Gryfona.
Chłopak spojrzał w jej oczy. Nie rozumiał jej. Był inteligentny, ale nie miał pojęcia co siedzi w jej sercu. O ile oczywiście je miała.
Widział za to to, co ukrywała przed całym światem. Widział strach.
- Vedis. – Wypowiedział cicho imię dziewczyny i lekko dotknął jej dłoni.  Chłód kobiecej skóry wywołał u niego dreszcz.  Cofnął się. Nie. Nie mógł. – Odejdź, Vedis. Ja…
Dziewczyna zaśmiała się gorzko.  
- Nie bój się. Jeszcze chwila i mnie znienawidzisz. Zadbam o to.
***
Deszcz za oknem był siódmym niebem dla Amelie Elisabeth Aryi Black. Uczennica pierwszego roku chętnie wpatrywała się w kropelki. Gdy podszedł do niej jeden z uczniów z jej roku, uśmiechnęła się lekko i niewinnie.
- Jaka będziesz jak dorośniesz? Jesteś taka… Delikatna. Nie nadajesz się do Slytherinu.
- Będę taka, jak Vedis! Ona jest cudowna, wiesz? Jest moją siostrą i bardzo ją podziwiam. Zawsze wszystko robi dobrze. Syriusza też lubię, ale Vedis się ładniej ubiera.
W tym czasie sama zainteresowana zapisała kolejną notatkę w swym dzienniku. Nadawałaby się na detektywa.
„ Ludzie mają to do siebie, że widzą, co widzieć chcą. Uparcie szukają dobra tam, gdzie go nie ma. Widzą to co nie istnieje, bo patrzą w pustkę. Pustkę, której nie widzą. Czasem chciałabym wiedzieć, co ludzie widząc w moich oczach. Osobiście widzę w nich wija.  Gdy zdechnie, nie pozostanie już nic.”
***
Syriusz spojrzał na swoich przyjaciół.
- Czas, dzieci. Czas. Przed Armagedonem wszystko się wyjaśni – mruknął. Lily  spuściła głowę. Czuła się winna. Zasiała niepewność w grupie. Znowu. Przez własną głupotę i własny lęk.
- Przeproszę ją.
- Nie uwierzy w przeprosiny. Czas.
Remus zamknął oczy. Zerwał się z kanapy dopiero wtedy, gdy usłyszał miauczenie kota. Podszedł do okna. Jego czarna przyjaciółka siedziała na parapecie i mruczała niecierpliwie.
- Jak zwykle spragniona pieszczot. Właściciel ma cię w nosie?
Potakujące miauknięcie. Czyżby kotka rozumiała? Remus zaczął drapać ją za uszkiem.
Syriusz spojrzał na Remusa i kota. Westchnął. Kłódka tajemnic ciążyła mu w gardle niczym ość. Prawda musi pojawić się przypadkiem. Kłamstwa są łatwiejsze, są pewniejsze.
***
Katniss oparła głowę o ramię Severusa i załkała.
- Ptak… Zabiła…
- Wiem. Nie umiesz patrzeć na śmierć. – Czarnowłosy ślizgon mocno przytulił do siebie swoją ukochaną. Tylko on znał prawdę  o niej. Znał jej słabości i marzenia, umiał przejrzeć jej grę.
- Dlaczego?
- Bo obie gracie na cholernej scenie twego ojca, próbując jedynie wyjść z tego żywe.
***

Tom Riddle zaśmiał się. Wszystko szło dokładnie tak, jak iść miało. Ten świat będzie jego. Tylko jego. 
_______________________________________
Poziom zadowolenia z rozdziału? Marny.
Zmęczenie po próbnych - które zjebałam, bo jakby inaczej - cholerne.
Rozdział napisałam, bo panienka Amelia rzuciła na mnie imperio, a to lepsze niż kop w rzyć.
Jest jaki jest. Meh. Nieważne, jak się pogubicie to nie czytajcie po prostu. O. 

7 komentarzy:

  1. Rozdział wspaniały, mi się spodobał 😊
    Czekam na kolejny.
    Zapraszam do mnie
    http://jasminewinterswhogwarcie.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam Vedis nie jest tak źle. Mi się w sumie podobał najbardziej ze wszystkich :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Krótko, bo czasu nie mam (a bym się dzisiaj rozpisała!) - rozdział mi się bardzo podobał. ;)
    Pisz szybko! :D
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    PS Mam nadzieję, że to tylko czcze gadanie i egzaminy poszły Ci jak najlepiej. ;)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm, a jak napiszę komentarz i jeszcze dwa inne to będzie rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dodałam 5 kom i nie dodała V rozdziału :( to przykre

      Usuń
  5. Super! Czekam na next! AEA Black ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. troche chaotyczne, ale podoba mi się. I nie nazwała bym tego rozdziałem, bo moim zdaniem jest na to za krótkie.
    oczywiście to tylko moje zdanie :)

    Insomnia

    OdpowiedzUsuń