-Przecież mówiłam to już kilkanaście razy.
Dlaczego wasze szlachetne tyłki nie mogą chociaż raz ruszyć się od razu?
Dlaczego muszę powtarzać wszystko po kilkanaście razy, jak stadu tępych,
mugolskich baranów?
Katniss
dostawała szału za każdym razem, gdy ktoś ignorował jej polecenie. Tak było i
tym razem. W jej oczach szalały iskierki mordu i nawet delikatny dotyk Severusa
nie był w stanie jej uspokoić. Wstała gwałtownie z miejsca, uderzając dłonią o
stół. Po sali przeszedł pomruk zdziwionych uczniów. Było zbyt wcześnie, aby
ktokolwiek mógł zrozumieć, jaki dramat przeżywała panna Riddle.
- Prosiłaś o
sól, Kat. O SÓL. Przestań drzeć japę na wszystko co się rusza, bo twoje humorki
zaczynają działać wszystkim na nerwy. – Vedis posłała białowłosej gardzące
spojrzenie. Te dwie nigdy za sobą nie przepadały. Wystarczyła niewielka iskra,
żeby obie panie sięgały po różdżki. Ich pojedynki nie kończyły się zbyt dobrze,
dlatego zawsze ktoś z grupy starał się stanąć między nimi.
- Dzisiaj
sól, jutro mord na świcie Pottera.
Na wzmiankę o Huncwotach Vedis nieznacznie
się wzdrygnęła. Zmrużyła oczy i zaczęła mieszać łyżeczką w kawie. Nigdy nie
zaczynała dnia inaczej, jak od tego życiodajnego napoju. Receptura przeważnie nie ulegała większym zmianom; półtorej
łyżeczki rozpuszczalnej, jedna czwarta kubka mleka i dwie łyżeczki miodu. Nikt
nie rozumiał jej zamiłowania do roztworu glukozy i fruktozy w kawie, ale po
latach nauczyli się nie zwracać na to większej uwagi.
„..jutro
mord na świcie Pottera.” Zdanie wypowiedziane przez Katniss nie mogło umknąć
uwadze panienki Black. Dziewczyna powtórzyła je w myślach kilka razy. Powinna
wspomnieć o tym bratu? Chyba nie było większej potrzeby, w końcu to tylko czcze
gadanie. A może jednak?
Vedis była w
stanie przełknąć wszystko, doświadczenie życiowe nauczyło ją, jak należy radzić
sobie z bólem i stratą. Udowodniło jej, że jest ponad społeczeństwem, że jest
po prostu lepsza od nich, czegokolwiek by nie powiedzieli. Jednakże każde słowo
wymierzone w jej brata wzbudzało natychmiastową agresję.
Zagryzła
wargę. Wypadałoby coś zjeść. Albo lepiej
nie. Żołądek i tak miała zawiązany w supeł.
- Chodźmy na
lekcje. – Lucjusz pierwszy wstał od stołu. Reszcie nie pozostało nic innego,
jak powlec się za nim. Black zrobiła ostatni łyk kawy i wybiegła z Sali bez śniadania. Jak zwykle ostatnia. Włosy rozsypały jej się na plecach, jakby
szczotki nie widziały od lat, krawat znów się rozwiązał, a dzwoneczek na szyi
pobrzękiwał dźwięcznie. No i typowo nie
zawiązała glanów.
- Zabijesz
się kiedyś o te sznurówki.
Severus
zawsze patrzył na tę istotę z rozbawieniem. Nie była nikim niezwykłym, ale
każdy kto się jej przyjrzał, mógł znaleźć w niej jakąś ciekawą cechę.
***
Dźwięk tłuczonego szkła przerwał monotonię
lekcji. Czarnowłosa dziewczyna uniosła wzrok znad własnego kociołka i spojrzała
na sprawcę całego zamieszania.
- Ale panie
profesorze, ta szklanka była śliska! – Młody, pulchny Gryfon nadął policzki
niczym przedszkolak. Wyglądał jak chomik, który przed chwilą dostał kolację.
Podrapał się po czole i nerwowo wbił wzrok w podłogę.
- To nie
jest szklanka, tylko zlewka, panie Pettigrew – profesor Slughorn westchnął. Nie
od dziś miał problem z tym uczniem. Peter nie wykazywał żadnego talentu do
eliksirów, wiecznie coś tłukł i przewracał. – Posprzątaj po sobie, dziś wyjątkowo
bez punktów ujemnych – oznajmił w końcu.
- Nie martw
się, Glizdo, kiedyś ogarniesz ten przedmiot.
Syriusz
położył rękę na ramieniu przyjaciela i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Sprawca
całego zamieszania poprawił szatę i uśmiechnął się blado. Spojrzał błagalnie na
Evans, która bez słowa, jednym machnięciem różdżki naprawiła roztrzaskaną
zlewkę.
- A panna
Black skończyła swój eliksir, że obserwuje Gryfonów zamiast pracować?
Głos
profesora wyrwał dziewczynę z rozmyślań. Szybko mogła poczuć na sobie wzrok
całej klasy. Dumnie uniosła podbródek i uśmiechnęła się ironicznie.
- Ależ
oczywiście, że skończyłam. Nie marnowałabym cennego czasu, profesorze – odparła
i niepostrzeżenie machnęła różdżką. – Na oknie osiadł barwny motyl, który
wzbudził moje zainteresowanie. Dlatego na chwilę się rozkojarzyłam.
Teraz
wszyscy obecni zaczęli przyglądać się zwierzęciu na szybie. Udało się. Vedis
odetchnęła z ulgą i pośpiesznie dokończyła eliksir. Wyjęła z torby swój dziennik
i dopisała kilka obserwacji.
- Ciekawie –
wymruczała, trąc piórem o skronie. Znów coś nie pasowało. Właściwie nic nie pasowało.
***
-Chodź na
obiad – Narcyza pociągnęła kuzynkę za rękaw szaty. Vedis wykopała głowę zza
sterty podręczników i leniwie zdmuchnęła kosmyk włosów z twarzy. To był dopiero
pierwszy dzień, a ona już siedziała w bibliotece, cała zakopana podręcznikami.
W brzuchu grała jej cała orkiestra, ale mimo to dziewczyna była pewna, że nic
nie przełknie. Nie z wizją spotkania Huncwotów za kilka godzin.
- Chodź, bo
kolejnego ochrzanu od Syriusza nie zniosę – blondynka jęknęła niezadowolona,
wpatrując się w Vedis iście cielęcym wzrokiem.
- Czekaj,
co? Jak to „ochrzanu od Syriusza”?
- Pamiętasz
jak byliście u nas w wakacje? Uparłaś się, że nie będziesz jeść kolacji.
Syriusz przyszedł do mnie i ubłagał, żebym trochę cię przypilnowała. Jako Gryfon
ma ograniczoną możliwość, więc znalazł kozła ofiarnego.
Cyzia
rozczochrała Ve jej czarne loki i uśmiechnęła się przyjaźnie. Nie musiały się
uwielbiać, ale były rodziną, a ten status do czegoś zobowiązywał. Arystokracja
może nie była kręgiem bardzo zżytym, ale na swoich nie dali obnażać zębów.
Nikomu i niczemu.
- Możecie
przestać traktować mnie, jakbym miała pięć lat? – Ślizgonka wstała i jednym
ruchem pozamykała wszystkie podręczniki. – Nie pójdę na obiad, bo nie jestem
głodna – zakomunikowała i wyszła z biblioteki, nie poświęcając Narcyzie ani
jednego spojrzenia więcej. Zachowała się w tym momencie jak rozkapryszona
gówniara, ale przecież przyznanie się do prawdziwego powodu nie wchodziło w
grę.
Niemal biegiem puściła się przez korytarz.
Ramię znów piekło, w dodatku kręciło jej się w głowie. Syk węża rozdzierał jej
uszy. Oparła się o chłodny marmur ścian i zamknęła oczy.
- Ogarnij
żopę, Black – wymamrotała, zagryzając wargę. Cóż za wyrafinowanie godne
arystokratki.
***
Pokój wspólny Gryfonów, w przerwie między
obiadem a kolejną lekcją, zawsze wypełniały tłumy. Dziewczyny rozchichotane poprawiały
komentowały wydarzenia minionego dnia, chłopcy skupiali się głównie na sporcie
i ulubionych drużynach. Syriusz stanął przed swymi przyjaciółmi… Dobrze, nie
stanął tylko klęknął.
- O nie. Nie
damy się namówić na twoje gierki. Zaprowadzisz nas tam i coś wybuchnie . – Mary
Lupin, znana także jako najpiękniejsza blondynka Gryffindoru, nigdy nie ufała
pomysłom Łapy. Stop. Jemu nikt o zdrowych zmysłach nie ufał. Syriusz był chyba
najbardziej beztroską osobą w Hogwarcie, wszelkie zasady omijał na wszystkie
możliwe sposoby a i jego styl pozostawiał wiele do życzenia. No i ta
nieszczęsna miłość do niebezpieczeństwa.
- Proszę
was, ten jeden raz mi zaufajcie. To cholernie ważne – Black warknął.
Złoszczenie się na przyjaciół nie było w jego stylu, ale musiał ich jakoś
zmusić do zaakceptowania jego siostry. Nieważne, że celu wizyty w pokoju życzeń
im jeszcze nie zdradził.
- Myślę, że
powinniśmy z nim pójść .
Remus wstał
z fotela i przeszedł się w kółko po dywanie. Był tym najodpowiedzialniejszym i
stanowczo najmądrzejszym z grupy. No, może poza rudą Lily Evans, ale ona była
ponad wszelkie standardy.
- Myślisz? –
James zachwiał się na stołku. Lubił pomysły Syriusza, zawsze okazywały się
szalone i niebezpieczne, ale dla Pottera nie był to żaden problem. Czasem tylko
przed wykonaniem wolał zdjąć okulary, tak na wszelki wypadek.
- Błagam,
zgódźcie się.
- Tak,
myślę, że tak. Bardziej niebezpieczne rzeczy robiliśmy niż pokój życzeń.
Właśnie, Syriuszu, o co tak dokładnie chodzi?
- Chcę,
abyście kogoś bliżej poznali – odparł i nim zdążyli coś dodać, złapał torbę z
książkami i wybiegł z pokoju wspólnego. Większa połowa planu wykonana. Jeszcze
teraz żeby łaskawie zaakceptowali fakt, że jego bliźniaczka to Ślizgonka.
Znaczy się… Teoretycznie o tym wiedzieli, ale nigdy nikt nie zwracał na to
większej uwagi. Można powiedzieć, że istnienie Vedis i Regulusa było jego
prywatnym problemem, który pozostała część grupy miała głęboko gdzieś.
- Dalej nie
jestem pewna, czy to dobry pomysł – Mary posłała swemu starszemu bratu przerażone
spojrzenie.
- Życie jest
ryzykiem. – Remus wbił wzrok w okno. Każdej pełni ryzykowali dla niego życia.
Dlaczego nie mogliby spełnić prośby Łapy? Człowieka, który zrobiłby dla nich
wszystko? Lunatyk darzył Syriusza wyjątkową sympatią już od pierwszego dnia w
pociągu. Jego i tę mała fajtłapę, która w momencie ceremonii przydziału
próbowała się zabić na środku wielkiej sali.
Remus grzebał widelcem w talerzu, co chwile
poprawiając wstążkę na ręce. Jego myśli krążyły gdzieś między zakończoną przed
chwilą ceremonią, a wydarzeniem sprzed kilku lat. Złożył wtedy jedną,
niepozorną obietnicę, która wciąż budziła go w nocy, jakby upominając się o
spełnienie.
- Syriuszu, mówiłeś, że jak ma na
imię twoja siostra?
- Vedis, ale możesz mówić wredna
pokraka, też zareaguje – odparł Black z ustami pełnymi naleśnika. Lupin kilka
razy pociągnął się za włosy. Imię się nie zgadzało, ale oczy…
***
- I jak tam,
Melanie? – Syriusz oparł się o ścianę, przybierając pozę typowego
kobieciarza-buntownika. Nieważne, ze kobiety z którą rozmawiał wcale nie
zamierzał podrywać. Chociaż… Złapał dziewczynę za krawat i przyciągnął do
siebie. Nie, to wcale nie było u nich dziwne. Ich zagrywki nigdy nie były do
końca sprawiedliwe i poprawne politycznie.
- Mógłbyś
mnie puścić, Behemocie? Zaraz cię obrzygam i ta śliczna koszula pójdzie do
prania, a sam będziesz śmierdział żółcią do końca dnia. – Dziewczyna uśmiechnęła się słodko do swego
bliźniaka. Gdy ten w końcu ją puścił, musiała łaskawie poprawić ten cholerny
krawat. Wypadałoby też włosy ogarnąć, chociaż to w jej przypadku było
niemożliwe.
-Behemocie?
Dawno chyba crucio na dupie nie czułaś.
-Całe dwa
dni. W porywach trzy. To idziemy do tego twojego baraniego stadka, czy mogę iść
się uczyć, albo coś?
- Coś? –
Syriusz zmarszczył brwi, wlepiając spojrzenie w Vedis. – Czy owe coś to
zarywanie do połowy męskiej części Hogwartu, jak to masz w zwyczaju? – Zakpił.
Dziewczyna parsknęła śmiechem. Kolejna wspólna cecha z Syriuszem. Żadne z nich
nie musiało nikogo podrywać, by doprowadzić do szału płeć przeciwną.
Wystarczyło ładnie zatrzepotać rzęsami i miało się kogo chciało. Teoretycznie.
Z małymi wyjątkami.
- Ależ
oczywiście. Może polecisz mi jakiegoś Gryfona? Byłaby to ciekawa odmiana. –
Chichocząc dała bratu całusa w policzek
- Bierz
Remusa, trzeba go w końcu rozruszać . – Syriusz przewrócił oczami, a dziewczyna
na kilka sekund przestała oddychać. Zacisnęła zęby na swojej wardze, puszczając
dopiero gdy poczuła metaliczny smak cieczy.
- Szukaj
dalej, to zły pomysł… Chodźmy już w końcu, nie mam całego dnia. Pogoda taka
piękna ,wypadałoby się przejść na spacer. A myślałeś już o wypracowaniu dla
Slughorna?
- Kocham to
twoje zmienianie tematu. Chodź, poczwaro. Idziemy.
***
Kolorem zim jest biel.
Lato stroi się w żółcie. Wiosna stawia na zieleń. A jesień?
Jesień jest barwna i
nieprzewidywalna. Kolejny dzień owija się wokół nocy, łącząc niby w jedność.
-Nie podoba mi się ta
bajka…
- To nie bajka,
dziecko. To życie.
Słychać kroki, schody
znów zmieniły trasę. Wiatr. Kłopoty. Teraz?
Śpij. Słodki sen
dopiero się zacznie.
---------
Ze względu na moje tępo pisania ala "krew z nosa" postanowiłam podzielić wydarzenia z drugiego rozdziały na dwa rozdziały. Pominęłam dwa, dość kluczowe fragmenty które miały być w rozdziel drugim...Ale nieważne. Będą w trzecim. Pozostawiam to to teraz w zawieszeniu.
Jestem i komentuję. Szczerze? Nie powalasz, ale jestem przekonana, że wystarczy trochę praktyki i trochę czasu, by wyszło cudo, które czyta się z wypiekami na twarzy. ;)
OdpowiedzUsuńDzisiaj będzie krótko. Mam mieszane uczucia i na razie nie potrafię dostrzec głównego wątku. Ale to w końcu dopiero drugi rozdział. Mam lekkie obawy, że możesz zrzucić na nas jakąś bombę, po której trudno będzie się pozbierać. :D
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. ;)
Pozdrawiam,
Cassie :)
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
Witaj!
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo podoba mi się Twój blog! Zawsze, jak szukałam opowiadania za czasów Huncwotów to trafiałam na same mętne historie. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Czy pomiędzy Lupinem, a Vedis coś się stanie?
Pozdrawiam, Jenny!
http://as-long-as-the-war-do-us-part.blogspot.com/
Przyznam że mi się strasznie podoba :)
OdpowiedzUsuń